Wytrwałość jest jednym z głównych pól bitewnych w debacie odnośnie ewangelii [odnośnie zbawczego przesłania]. Wielu sugeruje, że ci wierzący, którzy nie wytrwają [do końca swego życia], to [w ten sposób] albo stracą swoje zbawienie, albo udowodnią [swym niewytrwaniem], że nigdy nie byli prawdziwie zbawieni. Jeden z głównych dowodów tekstowych na tę rzekomą doktrynę ma się znajdować w pierwszym rozdziale Drugiego Listu Piotra. W tym rozdziale Piotr nakazuje wierzącym dodawać do swojej wiary chrześcijańskie cechy charakteru, aby w ten sposób mogli upewnić się o swoim powołaniu i wybraniu, aby się nie potknęli i aby mieli zapewnione obfite wejście do wiecznego królestwa naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa.
Nie ma wątpliwości, że Piotr uzależnia to obfite wejście do królestwa od upewnienia się o naszym powołaniu i wybraniu przez wytrwałość w rozwijaniu i utrzymywaniu chrześcijańskich cech charakteru. Sama wiara nie będzie skuteczna w zapewnieniu tego obfitego wejścia.
Dokładne rozważenie kontekstu tych uwag pokazuje, że nie popierają one nauczania teologii reformowanej o wytrwałości świętych. W rzeczywistości popierają one przeciwny wniosek, a mianowicie że wierzący w Chrystusa są bezpieczni na zawsze [odnośnie swego wiecznego przeznaczenia], niezależnie od tego, czy dodają do swojej wiary chrześcijańskie cechy charakteru, czy nie. Jak zobaczymy, stawką tutaj nie jest wejście do królestwa, lecz obfite wejście do królestwa.
W wersetach 3-4 Drugiego Listu Piotra, chrześcijańscy czytelnicy otrzymują przypomnienie o tym, że kiedy poznali Chrystusa w momencie zbawienia, Bóg przekazał im wszystko, czego potrzebowali, aby prowadzić bogobojne życie, doświadczać Bożej natury i uciec od grzesznego zepsucia świata, w którym żyli. To ustanawia tło dla wersetów 5-11. Rozpoczniemy od rozważenia wersetów 5-7 i tych cech charakteru, które wierzący mają dodawać do swojej wiary.
Dodawanie cech charakteru do swojej wiary
Ale i z tego powodu, dokładając wszelkich starań, dodawajcie do waszej wiary cnotę, do cnoty wiedzę, *do wiedzy opanowanie, do opanowania wytrwałość, do wytrwałości pobożność, *do pobożności braterską uprzejmość, a do braterskiej uprzejmości miłość (2 P 1:5-7, przekład z angielskiego oryginału)
Poprzez początkowe słowa we wersecie 5, „Ale i z tego powodu,” Piotr zwraca się do odpowiedzialności swoich chrześcijańskich czytelników. To właśnie dlatego, że Bóg „dał nam wszystko, co dotyczy życia i pobożności” (w. 3), chrześcijanie są teraz odpowiedzialni za czerpanie z tych zapewnień, aby budować bogobojny charakter w bezbożnym świecie.
Mówiąc inaczej, ze względu na to, co Bóg uczynił (w. 3-4), zaistniała teraz sytuacja, z powodu której powinniśmy teraz coś zrobić (w. 5-7). Oczywiście prawdą jest, że nie możemy rozwijać prawdziwego chrześcijańskiego charakteru bez ciągłego działania Ducha Świętego w naszym życiu. Wszak ewidentnie dar Samego Ducha jest jednym z koniecznych wyposażeń, którego Bóg nam dostarczył, według wersetu 3. Nasza odpowiedzialność jest jednakże realna, ponieważ aby rozwijać chrześcijański charakter, musimy współpracować z działaniem Ducha Świętego w nas i czerpać z duchowych zasobów, które Bóg nam zapewnia.
Duchowość jest zatem wyborem. Nie przychodzi ona automatycznie lub nieuchronnie. Ci, którzy myślą, że tak jest, nie przyglądają się wystarczająco uważnie Pismu Świętemu.
Tak więc we wersetach 5-7 Piotr mówi nam o czymś, co mamy czynić i czynić to „dokładając wszelkich starań”. A co mamy czynić? Na początek mamy dodawać do naszej wiary cnotę. Greckie słowo użyte tutaj dla słowa „cnota” (ἀρετή – areté) jest ogólnym słowem oznaczającym moralną doskonałość. W etycznej nauce hellenistycznego świata czasów Piotra słowo to często wskazywało na panowanie nad podstawowymi namiętnościami i żądzami. Dlatego tłumaczenie „cnota” jest mniej więcej trafione. Nawet nasze słowo „moralność” nie odbiegałoby za bardzo od sedna znaczenia.
Każdy chrześcijanin zaczyna swoje chrześcijańskie doświadczenie od „wiary”. W końcu jesteśmy zbawieni z łaski przez wiarę. Ale jednym z naszych pierwszych obowiązków jest rozpoczęcie budowania na tej wierze życia, które jest „cnotliwe” – to znaczy takie, które można scharakteryzować jako wysoce moralne i etyczne. Jeśli chrześcijanin nie doda do swojej wiary „cnoty”, jego wiara wkrótce stanie się tym, co Jakub określił jako „martwą wiarę” (Jk 2:14-26). Jej żywotność i produktywność zniknie. W rzeczywistości Piotr mówi to samo na swój sposób we wersetach 8-9!
Ale uczeń chrześcijański nie ma się zadowalać samą „moralnością”, jakkolwiek jest ona ważna. Do „cnoty” powinien dodawać także „poznanie”. Moralność, musimy pamiętać, nie jest po prostu sztywnym przestrzeganiem zbioru zasad. Jeśli cnota stanie się niczym więcej jak tylko dostosowaniem się do nakazów (choć w realnym sensie nią jest), grozi jej przerodzenie się w legalizm. Moralność musi być stale przemyśliwana i kierowana przez wiedzę, poznanie.
Istotnie, autor Listu do Hebrajczyków zdefiniował duchową dojrzałość jako przynależną „tym, którzy przez używanie mają zmysły wyćwiczone do rozróżniania dobra i zła” (Hbr 5:14). Wierzący nie powinien pozostawać niemowlęciem w Chrystusie, które robi rzeczy tylko dlatego, że tak mu kazano – chociaż jest to właściwe miejsce, w którym powinniśmy rozpocząć nasze posłuszeństwo Bogu. Bóg jednak chce, abyśmy wzrastali w duchowym zrozumieniu, abyśmy nie tylko robili to, co jest właściwe, ale również rozumieli, dlaczego jest to właściwe!
Innymi słowy, w życiu chrześcijańskim Bóg chce, abyśmy nie tylko czynili [rozsądnie], ale i rozeznawali [dlaczego to ma sens]. Do tego potrzebujemy coraz głębszego „poznania” Słowa Bożego.
Do „poznania” wierzący ma jednak dodać także „samokontrolę” [powściągliwość, opanowanie]. Greckie słowo tłumaczone jako „powściągliwość” (ἐγκράτεια – enkrateia) jest tutaj trudne do precyzyjnego zdefiniowania. Może ono oczywiście odnosić się do kontroli naszych fizycznych popędów. Ale w myśli etycznej czasów Piotra mogło ono najwyraźniej wskazywać na osobistą roztropność, która unika skrajności i prowadzi raczej do umiaru niż do folgowania własnym kaprysom.
Znaczenie takie jak „zdyscyplinowany umiar” byłoby tu chyba bliższe prawdy. Z „poznania” [wiedzy] powinna powstać ta przyziemna powściągliwość, która prowadzi do zrównoważonego życia, wolnego od szkodliwych skrajności. Moglibyśmy to opisać jako „zrównoważoną samodyscyplinę” we wszystkim, co robimy.
Ale dalej, do „powściągliwości” Piotr zachęca nas do dodawania „wytrwałości”. Oczywiście osoba, która kultywuje cnotliwe życie, które jest wzmocnione wiedzą i samodyscypliną, jest dobrze przygotowana na najgorsze czasy. Jednak w czasie próby i rozczarowania, jego cnota, wiedza i samodyscyplina zostaną wystawione na próbę. Czy będzie wtedy w stanie utrzymać swoje własne standardy i samokontrolę? Potrzebuje więc rozbudować swą „wytrwałość”, aby nawet najcięższe próby nie zeszpeciły czy zniszczyły chrześcijańskiego charakteru ani postępowania.
Tutaj powinniśmy przypomnieć sobie stwierdzenie Pawła, że „ucisk wyrabia wytrwałość” (Rz 5:3). Jakub również oświadczył, że „próba wiary waszej wyrabia cierpliwość” (= wytrwałość; to samo słowo znajduje się w 2. Liście Piotra i w Rz 5:3). Każda trudność w życiu może stać się okazją do rozwinięcia tej właśnie cechy, o której mówi Piotr.
Można też zasugerować, że ta cecha nie może stać się w nas naprawdę trwałą, dopóki Bóg nie prześle nas przez kilka ciężkich doświadczeń. Jest to jeden z powodów, dla których powinniśmy „poczytywać to sobie za największą radość, … gdy rozmaite próby przechodzimy” (Jk 1:2).
Do „wytrwałości” powinniśmy jednak dodać także „pobożność”. W codziennym użyciu słowo tu występujące (εὐσέβεια – „eusebeia”) wskazywało na „pobożność, bogobojność, religię” oraz cześć, wierność i bojaźń Bożą. W NT wydaje się, że ma ono zdecydowany wydźwięk związany z respektem, jaki należy żywić wobec Boga.
Autor Listu do Hebrajczyków używa tego słowa, gdy pisze, że nasz Pan, modląc się o uwolnienie od śmierci, „został wysłuchany z powodu swojej bogobojności” (= „eusebeia”; Hbr 5:7). Używa go ponownie pod koniec głównej części swojego listu, gdzie mówi: „…miejmy łaskę, dzięki której będziemy mogli służyć Bogu w sposób godny, ze czcią i bojaźnią bożą” (= „eusebeia”; Hbr 12:28).
Z prób życiowych może wyniknąć nie tylko cecha „wytrwałości”, ale także pogłębienie naszej czci i respektu dla Boga żywego. Nie tylko możemy uznać Jego suwerenną kontrolę nad naszym życiem – w tym Jego prawo do zsyłania na nas trudnych chwil – ale możemy również nauczyć się wielbić Go za łaski, których udziela w chwilach naszych najgłębszych potrzeb. Takie postawy są częścią pokornej czci dla naszego Stwórcy, która jest niezbędnym składnikiem prawdziwej „pobożności”.
To właśnie we wersecie 7 napotykamy teraz dwa koronujące szczyty w pełni rozwiniętego chrześcijańskiego charakteru. Są to po pierwsze „braterska życzliwość” (= „philadelphia”, φιλαδελφία; czyli „braterska miłość”); a po drugie sama miłość (= „agaph”, ἀγάπη).
Doświadczenia pośród ludu Bożego pokazują aż nazbyt wyraźnie, jak często „miłość braterska” zawodzi lub jest zupełnie nieobecna w stosunkach między chrześcijanami. Nie powinno nas to dziwić, ponieważ „miłość braterska” zostaje tu przedstawiona jako jeden z dwóch ostatecznych dodatków do rozwiniętego charakteru chrześcijańskiego. I chociaż niemowlęta w Chrystusie mogą jej doświadczać sporadycznie i w miarę, to jednak konsekwentna, stała „miłość braterska” jest produktem cech, które poprzedzają ją na liście Piotra. Budując chrześcijański charakter naznaczony cnotą, poznaniem/wiedzą, zrównoważoną samodyscypliną, wytrwałością i bogobojnym zachowaniem, chrześcijanin kładzie właściwy rodzaj platformy wspomagającej życie naznaczone również „miłością ku braciom” i „miłością ku wszystkim ludziom”.
W procesie chrześcijańskiego życia niewiele rzeczy musi znosić cięższe ciosy niż „miłość braterska” i „miłość”. Ludzie są pod wieloma względami trudni do miłowania i nawet współwyznawcy są często źródłem rozczarowań i prób. Nikt nie może ukoronować swojego chrześcijańskiego doświadczenia konsekwentnym okazywaniem miłości, jeśli nie położy odpowiednich podwalin, na które wskazują poprzednio wymienione cechy z listy Piotra.
Należy również zauważyć, że „miłość braterska” poprzedza „miłość”. Sugeruje to, że „miłość” jest nie tylko uwieńczeniem tej listy, ale dotyczy też szerszego kręgu niż nasz krąg współwyznawców. Jak sam Pan Bóg (Jan 3:16) mamy kochać niezbawionych. Jeśli i gdy to uczynimy, nasze wysiłki ewangelizacyjne będą czymś więcej niż tylko posłuszeństwem wobec nakazu misyjnego Pana Jezusa. Będą one również czymś w rodzaju wypływania – poprzez nas – podobnej do Bożej miłości, która sprawiła, że Ojciec posłał Swego Syna, aby stał się przebłaganiem za grzechy całego świata (1J 2:2).
Albo mówiąc inaczej, ten charakter (to usposobienie), który Piotr opisuje w tym liście, okazuje się w ostatniej analizie być charakterem zamanifestowanym tu na ziemi przez naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa.
Ciąg dalszy w części drugiej.